Powołanie nie jest jednym konkretnym momentem życia. Jest czymś stałym, nieustannym, bo nie ma dnia, w którym Bóg nie jest obecny i w którym nie przemawiałby do twojego serca. Powołanie nie jest też dodatkiem do twojego życia, ale jest czymś niezbędnym, co nadaje twojemu życiu treść i sens, co składa się na twoją tożsamość. Człowiek może spełnić się tylko wtedy, gdy odpowiada na wezwania kierowane do niego przez Boga – kierowane w sposób dyskretny i tajemniczy, ale jednocześnie realny i trwały. Możesz więc w pełni zrealizować się nie przez przygotowany przez siebie „plan na życie”, ile przede wszystkim przez odkrywanie i przyjmowanie tych wezwań, które Bóg kieruje do ciebie w ciągu całego życia. Wezwania te objawiają się na różne sposoby: w spotkaniu ze Słowem Bożym, na modlitwie, poprzez życiowe wydarzenia, w najgłębszych pragnieniach itd.
Teksty do refleksji
O powołaniu
Czym jest powołanie
Wprowadzaniu w życie swoich planów musi więc koniecznie towarzyszyć postawa wsłuchiwania się w Boże wezwania, dyskretne i tajemnicze zaproszenia. Postaw słuchanie i otwartość ponad planowaniem i budowaniem. Dlaczego? Bo jesteś dzieckiem Boga, kochanym przez Niego. On bardziej niż ty troszczy się o to, aby twojemu życiu nadać wartość, piękno i owocność, które przewyższają wszystko, co jesteś w stanie przewidzieć i sobie wyobrazić… Dlatego wszelkie pytania o swoje życie stawiaj nie tylko sobie i innym ludziom, od których możesz spodziewać się odpowiedzi (rodzicom, wychowawcom, przyjaciołom), ale przede wszystkim Bogu jako swojemu Ojcu. Jest taka szczególna przestrzeń, która sprzyja tym pytaniom – to modlitwa; znajdź na nią czas, wytrwaj w ciszy, a usłyszysz odpowiedź.
Pytaj więc Boga: Co mam czynić? Jaki jest Twój plan w stosunku do mojego życia? Twój plan Stwórcy i kochającego Ojca? Jaka jest Twoja wola? Pragnę ją wypełnić! Bóg weźmie twoje życie w swoje ręce, gdy odpowiesz Mu „tak”. To nie jest łatwa odpowiedź, ale gdy zdobędziesz się na nią, wtedy On dokona pięknych rzeczy! Nie zawsze odczujesz łaskę, ale na pewno ją otrzymasz; czasem odczujesz trud, ale się nie rozczarujesz, a twoje serce rozszerzy się. „Tak” wypowiedziane Bogu zawsze niesie radość!
Jak i do czego Bóg może wzywać
Różne wezwania, jakie Bóg kieruje od początku do końca ludzkiego życia, wszystkie ostatecznie wychodzą z jednego wezwania, jak mówi św. Jan od Krzyża: „Ojciec ma nam do powiedzenia tylko jedno słowo – swojego Syna”. Jezus jest Słowem i streszcza w swojej osobie to wszystko, co Ojciec pragnie ci powiedzieć. A co chce powiedzieć? Co jest treścią tych życiowych, Bożych wezwań?
- Powołanie do życia, do bycia mężczyzną lub kobietą. To wezwanie może spełnić się całkowicie jedynie w Chrystusie, bo On jest osobą ludzką w pełni zrealizowaną, to znaczy całkowicie odpowiadającą planowi Boga. Gdy idziesz za Jezusem, doskonałym Człowiekiem, ty również stajesz się „pełniej” człowiekiem.
- Powołanie otrzymane w chrzcie to dar nowego życia, który jednocześnie jest wezwaniem dla ciebie, aby podjąć osobistą decyzję o podążania za Chrystusem, naśladowania Go i zgody, aby On upodabniał cię do siebie, przemieniał w siebie.
- Różne szczególne powołania w Kościele: do małżeństwa, do kapłaństwa, do życia konsekrowanego itd. Są wszczepione w łaskę chrztu i są wezwaniami do wyrażania i przeżywania konkretnej tajemnicy życia Jezusa: Chrystusa Oblubieńca, Chrystusa Kapłana, Chrystusa kontemplującego na górze, Chrystusa zwiastującego rzeszom królestwo Boże czy uzdrawiającego chorych i ułomnych lub nawracającego grzeszników ku dobru, a w tym wszystkim – zawsze posłusznego woli Ojca, który Go posłał.
- Wezwania dotyczące drobnych spraw życia codziennego to także są konkretne Boże zaproszenia; małe, codzienne powołania, np. zaproszenie do modlitwy, codziennej Eucharystii, przebaczenia, aktu ufności w trudnej sytuacji, wyświadczenia przysługi komuś napotkanemu na drodze, uśmiechu, gdy nie masz na to ochoty, zaakceptowania ubóstwa, nie zniechęcenia się w czymś, itp. Przyjmowanie tych wezwań jest bardzo ważne, bo nawet jeśli ich przedmiot wydaje ci się mało znaczący, to droga, jaką one wytyczają, umożliwia rozwój twojego życia, dodaje siły i zachęty do podejmowania kolejnych oraz wprowadza cię w prawdziwą wolność.
W jaki sposób te Boże wezwania do nas docierają? Poprzez Słowo Boże, wydarzenia z życia, natchnienia Ducha Świętego, głębokie pragnienia rodzące się w sercu, pośrednictwa, które mogą być różnorodne: rozmowa, czyjeś świadectwo lub postawa w konkretnej sytuacji, prośba do ciebie skierowana, itd. W nich zawiera się Boże powołanie. Trzeba nauczyć się je odczytywać w wielkiej otwartości i dyspozycyjności serca. Podejmuj te małe kroki chwili obecnej, te wezwania „na dziś”, jak mówi św. Teresa z od Dzieciątka Jezus, a zakosztujesz prawdziwego życia i pójdziesz do przodu dzień po dniu, by odkryć głęboki sens życia oraz coraz rozleglejsze perspektywy.
Zastanów się: czy jesteś szczęśliwy? Może osiągasz spełnienie różnych pragnień, a później mówisz: to nie to. Dlaczego tak jest? Tak stworzony jest człowiek, że nic na ziemi w pełni go nie nasyci. Tylko ten, kto jest w jedności z Bogiem, ufa Mu, żyje zgodnie z Jego pragnieniami i przyjmuje Jego miłość – ten potrafi być szczęśliwy. Spróbuj przypomnieć sobie (albo dopiero odkryć!) różne momenty wezwania od Boga w twoim życiu – jakie to było pozytywne doświadczenie iść za nimi, jak może pomogło pójść do przodu, zobaczyć rzeczy w innym świetle, jak wprowadziło świeżość w życie, ukazało nowe drogi? Nie będzie można powtórzyć życia. Każdy krok jest w nim ważny. Ucz się więc stawiać kroki dobrze – razem z Bogiem.
Młodzieniec poszukujący sensu życia
„Wewnętrzne bogactwo, które kryje się w ludzkiej młodości, przyprowadziło młodego człowieka do Jezusa. Kazało mu także postawić te pytania, w których chodzi najwyraźniej o projekt całego życia. Co mam czynić? Co mam czynić, aby życie moje posiadało pełną wartość, aby miało pełny sens? To pasjonujące pytanie w ustach młodzieńca z Ewangelii brzmi: «co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Czy człowiek, który w ten sposób pyta, przemawia językiem jeszcze zrozumiałym dla ludzi nam współczesnych? Czy nie jesteśmy tym pokoleniem, któremu świat i postęp doczesny całkowicie wypełnia horyzont bytowania? Musicie zdobyć się na odwagę, aby również postawić pytanie tego młodzieńca. Chrześcijaństwo uczy nas rozumienia doczesności z perspektywy królestwa Bożego i życia wiecznego.
Młodość każdego z Was, drodzy Przyjaciele, jest bogactwem, które okazuje się właśnie w tych pytaniach. Człowiek stawia je sobie na przestrzeni całego życia – jednakże w młodości narzucają się one w sposób szczególnie intensywny, wręcz natarczywie. I dobrze, że tak jest. Te pytania świadczą właśnie o tej dynamice rozwoju ludzkiej osobowości, która właściwa jest dla Waszego wieku. Pytania te stawiacie w sposób czasem niecierpliwy – a równocześnie sami rozumiecie, że odpowiedź na nie nie może być pośpieszna ani powierzchowna. Chodzi tu przecież o odpowiedź, która dotyczy całego życia.
Słyszeliśmy, o co tamten pytał: «Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Tak byśmy przetłumaczyli jego pytanie na język naszej epoki: Jak postępować, aby moje życie miało sens, pełny sens i wartość? W tym kontekście odpowiedź Chrystusa: «nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg», znaczy: tylko Bóg jest ostatecznym oparciem dla wszystkich wartości, tylko On nadaje ostateczny sens naszej ludzkiej egzystencji.
Tylko Bóg jest dobry – to znaczy: w Nim i tylko w Nim wszystkie wartości mają swe pierwsze źródło i ostateczne spełnienie. Bez Niego – bez odniesienia do Boga – cały świat wartości swą przejrzystość, swą wyrazistość. Zło przedstawia się jako dobro, a dobro zostaje zdyskwalifikowane. Czyż nie wskazuje na to również i doświadczenie naszych czasów wszędzie tam, gdzie Bóg został odsunięty poza horyzont ocen, wartościowań, czynów?
Pytanie o wartość, pytanie o sens życia wyrywa się z samego serca poszukiwań i niepokojów związanych z projektem tego życia, jakie trzeba podjąć i urzeczywistnić. Jeszcze bardziej, gdy młodość jest doświadczona cierpieniem własnym lub głęboko świadoma cierpienia innych. Odpowiedź Chrystusa brzmi: tylko Bóg jest dobry… Dlaczego tylko Bóg jest dobry? Dlatego – ponieważ On jest miłością. Taką odpowiedź daje Chrystus słowami Ewangelii, a nade wszystko świadectwem własnego życia i śmierci.
Jakże bardzo modlę się o to abyście Wy, młodzi Przyjaciele, usłyszeli tę odpowiedź Chrystusa w sposób jak najbardziej osobisty. Abyście znaleźli wewnętrzną drogę do jej zrozumienia, do jej przyjęcia… i podjęcia”.
św. Jan Paweł II
(List do młodych całego świata)
Jezus spogląda z miłością
„Jezus patrzy z miłością na każdego człowieka. Ewangelia to potwierdza na każdym kroku. Można też powiedzieć, że zawiera się w Chrystusowym «spojrzeniu z miłością» jakby skrót i zarazem synteza całej Dobrej Nowiny.
Wiemy, że Chrystus potwierdzi i przypieczętuje to spojrzenie odkupieńczą ofiarą krzyża – gdyż właśnie przez tę ofiarę owo «spojrzenie» osiągnęło szczególną głębię miłości.
Życzę każdemu i każdej z Was, abyście doznali tego, o czym mówi Ewangelia: «Chrystus spojrzał na niego z miłością…» Życzę, abyście doznali takiego spojrzenia! Życzę, abyście, doświadczyli tej prawdy, że On: Chrystus patrzy na Was z miłością! Abyście odkryli Jego spojrzenie i do głębi go doświadczyli. Nie wiem, w jakim momencie życia. Myślę, że przyjdzie ono wówczas, kiedy będzie najbardziej potrzebne: może w cierpieniu, może wraz ze świadectwem czystego sumienia jak u owego młodzieńca z Ewangelii, a może właśnie w sytuacji odwrotnej: wraz z poczuciem winy, z wyrzutem sumienia. Chrystus spojrzał przecież także na Piotra w godzinie jego upadku: wtedy, gdy po trzykroć zaparł się swego Mistrza.
Człowiekowi koniecznie potrzebne jest to miłujące spojrzenie. Jest mu potrzebna świadomość, że jest miłowany, że jest umiłowany odwiecznie i wybrany odwiecznie – a równocześnie ta odwieczna miłość Bożego wybrania towarzyszy mu w ciągu całego życia jako miłujące spojrzenie Chrystusa. I może najbardziej w chwili doświadczenia, upokorzenia, prześladowania, klęski – wtedy, gdy nasze człowieczeństwo zostanie jakby przekreślone w oczach ludzkich, znieważone i podeptane – wtedy świadomość tego, że Ojciec umiłował nas odwiecznie w swoim Synu – tego, że Chrystus miłuje każdego i zawsze, staje się mocnym punktem oparcia dla całej naszej ludzkiej egzystencji. Gdy wszystko przemawia za tym, aby zwątpić w siebie oraz w sens własnego życia, wówczas to spojrzenie Chrystusa, świadomość miłości, która w Nim okazała się potężniejsza od wszelkiego zła i wyniszczenia – ta świadomość pozwala nam przetrwać”.
św. Jan Paweł II
(List do młodych całego świata)
Chodź za mną
„Słowa te Jezus wypowiada w Kościele do niektórych swoich młodych rozmówców w każdym pokoleniu. Również i w naszym. Oznaczają one szczególne powołanie we wspólnocie Ludu Bożego: w sakramentalnym kapłaństwie, w powołaniu zakonnym.
To wezwanie odzywa się najczęściej już w okresie młodości. Czasem nawet sięga okresu dzieciństwa. I dlatego wszystkim Wam, Młodym, na tym doniosłym etapie rozwoju Waszej kobiecej czy męskiej osobowości, pragnę powiedzieć: jeżeli takie wezwanie dociera do Twego serca, nie zagłuszaj go! Pozwól mu rozwinąć się w dojrzałe powołanie! Współdziałaj z nim przez modlitwę i wierność przykazaniom! «Żniwo bowiem jest wielkie». Ogromnie wielu potrzeba takich, do których trafi Chrystusowe wezwanie «pójdź za Mną». Ogromnie potrzeba kapłanów wedle Serca Bożego i ogromnie też potrzebne jest współczesnemu Kościołowi i światu świadectwo życia bez reszty oddanego Bogu w życiu konsekrowanym: świadectwo takiej oblubieńczej miłości samego Chrystusa, które w sposób szczególny uobecnia królestwo Boże wśród ludzi i przybliża je w świecie.
Jeśli to wezwanie narodzi się w głębi Waszego serca, słuchajcie Mistrza, który mówi: «Pójdź za Mną!» I proszę Was, abyście na tym niesłychanie ważnym etapie Waszej młodości nie przerywali rozmowy z Chrystusem – owszem, abyście ją wówczas tym bardziej podejmowali. Kiedy On mówi: «pójdź za Mną!» to wezwanie Jego może oznaczać: «wzywam cię do innej jeszcze miłości…» – ale bardzo często oznacza: «pójdź za Mną», który jestem Oblubieńcem Kościoła – mojej Oblubienicy… pójdź, stań się i Ty oblubieńcem twojej oblubienicy… stań się i Ty oblubienicą twego oblubieńca.
Jakże ogromnie wiele zależy od tego, ażebyście również na tej drodze poszli za Chrystusem, abyście nie stronili od Niego”!
św. Jan Paweł II
(List do młodych całego świata)
Maryja - wzór podejmowania drogi życiowej
„Tajemnica Nawiedzenia przez Najświętszą Maryję Pannę swej krewnej Elżbiety pokazuje, z jak wielkim realizmem, humanizmem i w jak konkretny sposób Maryja potrafi sprostać drodze swego życia. Trzy słowa streszczają postawę Maryi: słuchanie, zdecydowanie, działanie; słowa, które wskazują drogę również i nam względem tego, czego w życiu pragnie od nas Pan Bóg.
- Słuchanie
Skąd bierze się ten gest Maryi, aby udać się do swej krewnej Elżbiety? Z jednego słowa Anioła Bożego: «A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna…» (Łk 1,36). Maryja umie słuchać Chrystusa. Uwaga! To nie jest zwyczajne, powierzchowne «słuchanie», ale jest to «słuchanie», na które składają się czujność, przyjęcie i dyspozycyjność wobec Boga. Nie jest to rodzaj rozproszenia, z jakim niekiedy stajemy przed Panem lub przed bliźnimi: słuchamy słów, ale tak naprawdę ich nie słyszymy. Maryja jest czujna na Boga, słucha Boga.
Ale Maryja wsłuchuje się także w fakty, tzn. potrafi odczytywać wydarzenia swojego życia. Czujna jest na konkretną rzeczywistość, nie zatrzymuje się na jej powierzchni, ale zanurza się w jej wnętrzu, by uchwycić jej sens. Jej krewna Elżbieta, która jest już w podeszłym wieku, spodziewa się dziecka: to jest fakt. Lecz Maryja czujna jest na jego znaczenie, potrafi je uchwycić: «Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego» (Łk 1,37).
To wszystko odnosi się także do naszego życia: słuchanie Boga, który do nas mówi, i wsłuchiwanie się również w rzeczywistość każdego dnia, czujność wobec osób, wydarzeń, ponieważ Pan stoi u naszych drzwi i puka na wiele sposobów, stawia znaki na naszej drodze; naszym zadaniem jest umieć je dostrzec. Maryja jest matką zasłuchania, czujnego słuchania Boga i takiego samego czujnego zasłuchania się w wydarzenia życia.
- Zdecydowanie
Maryja nie żyje «w pośpiechu», z zadyszką, ale – jak podkreśla św. Łukasz – «rozważała wszystkie te sprawy w swoim sercu”» (Łk 2,19.51). A w zasadniczym momencie Zwiastowania pyta Anioła: «Jakże się to stanie?» (Łk 1,34). Nie zatrzymuje się jednak ani na moment, by to rozważyć; idzie dalej: podejmuje decyzję. Nie żyje w pośpiechu, ale wtedy, gdy zachodzi taka potrzeba, «udaje się z pośpiechem». Maryja nie poddaje się biegowi wydarzeń, nie unika trudu decydowania. I dzieje się tak, w przypadku zarówno wyboru zasadniczego, tego, który zmieni Jej życie: «Oto ja, służebnica Pańska (…)» (por. Łk 1,38), jak i tych wyborów bardziej powszednich, choć również bogatych w znaczenie. Przypominam sobie wesele w Kanie (por. J 2,1-11): także i tutaj widzimy realizm, humanizm i konkretność Maryi, która czujna jest na wydarzenia, na problemy. Dostrzega i rozumie trudności tych dwojga młodych nowożeńców, którym zabrakło weselnego wina; myśli i wie, że Jezus może coś uczynić, i postanawia zwrócić się do Syna, aby zainterweniował: «Nie mają już wina» (por. 2, 3).
W życiu nieraz trudno jest podejmować decyzje, często staramy się odsunąć je na później, pozwolić, aby to inni za nas zdecydowali, często wolimy poddać się biegowi wydarzeń, pójść za chwilową modą. Niekiedy, wiemy, co powinniśmy uczynić, ale nie mamy odwagi lub wydaje się nam to zbyt trudne, ponieważ oznacza pójście pod prąd. W Zwiastowaniu, w Nawiedzeniu, na weselu w Kanie Maryja idzie pod prąd, przyjmuje postawę słuchania Boga, rozważa i stara się zrozumieć rzeczywistość oraz decyduje się na całkowite zaufanie Bogu; mimo że jest brzemienna, postanawia odwiedzić krewną w podeszłym wieku, pełna determinacji postanawia zaufać Synowi, aby ocalić radość wesela.
- Działanie
Maryja wybrała się w drogę i «poszła z pośpiechem» (por. Łk 1,39): pomimo trudności, pomimo spodziewanej krytyki za podjęcie takiej decyzji nic Jej nie powstrzymuje. W modlitwie, przed Bogiem, który mówi oraz w rozważaniu i medytacji nad wydarzeniami swojego życia Maryja nie spieszy się, nie ulega presji chwili, nie poddaje się biegowi wydarzeń. Ale kiedy staje się dla Niej jasne to, czego Bóg od Niej oczekuje, to, co powinna uczynić, nie zwleka, nie opóźnia się, lecz «idzie z pośpiechem». Święty Ambroży komentuje: «łaska Ducha Świętego nie znosi powolności». Działanie Maryi jest konsekwencją Jej posłuszeństwa słowom Anioła połączoną z miłością: idzie do Elżbiety, aby być pomocną. W tym wyjściu z domu, zapomnieniu o sobie, z miłości niesie to, co ma najcenniejszego: Jezusa; niesie swojego Syna.
Czasem i my zatrzymujemy się, aby słuchać, rozważać, co powinniśmy czynić, może nawet mamy jasną wizję tego, co powinniśmy robić, ale nie przechodzimy do działania. I przede wszystkim nie angażujemy się osobiście i nie wyruszamy «z pośpiechem» ku innym, aby nieść im pomoc, zrozumienie, miłość; nie zdobywamy się na to, abyśmy i my – tak jak Maryja – nieśli to, co mamy najcenniejsze, to, co otrzymaliśmy: Jezusa i Jego Ewangelię, wraz z naszym słowem i przede wszystkim z konkretnym świadectwem naszego działania.
Modlitwa
Maryjo, Niewiasto słuchająca, otwórz nasze uszy, spraw, abyśmy umieli słuchać Słowa Twojego Syna Jezusa pośród tysięcy słów tego świata; spraw, abyśmy umieli słuchać rzeczywistości, w której żyjemy, każdej osoby, którą spotkamy, zwłaszcza tej ubogiej, potrzebującej i przeżywającej trudności.
Maryjo, Niewiasto podejmująca decyzje, oświeć nasz umysł i nasze serce, abyśmy umieli być posłuszni Słowu Twojego Syna Jezusa bez wahania, daj nam odwagę podejmowania decyzji, spraw, byśmy nie pozwalali na to, aby inni kierowali naszym życiem.
Maryjo, Niewiasto podejmująca działanie, spraw, aby nasze ręce i stopy kierowały się «z pośpiechem» ku innym, aby nieść im miłosierdzie i miłość Twojego Syna Jezusa, by – tak jak Ty – nieść światu światło Ewangelii. Amen”.
papież Franciszek
(Homilia wygłoszona podczas nabożeństwa różańcowego 31 maja 2013 r.)
O życiu kontemplacyjnym
Rola w Kościele
„Jezus powiedział nam: «Ja jestem winnym krzewem, wy – latoroślami… beze Mnie nic nie możecie uczynić» (J 15, 5). Kościół jest głęboko przekonany i bez wahania oświadcza pełnym głosem, że istnieje wewnętrzny związek między modlitwą, a nawróceniem serca, między modlitwą a owocnym przyjęciem ewangelicznego Orędzia, między modlitwą a szerzeniem się królestwa Bożego. To samo już wystarcza do upewnienia Was jak bardzo niezbędną pełnicie rolę w Kościele, i jak ważna jest Wasza służba ludowi oraz jak wielki jest Wasz wkład w dzieło ewangelizacji. Co więcej, Waszym życiem modlitwy przedłużacie modlitwę Chrystusa do Swojego Przedwiecznego Ojca. Doskonała Jego miłość względem Ojca i Jego posłuszeństwo woli Ojca odzwierciedla się w Waszym całkowitym poświęceniu się i miłości. Jego samoofiarowanie się za swoje Ciało – Kościół, znajduje wyraz w ofiarowaniu Waszego życia w łączności z Jego Ofiarą. Wyrzeczenie zawarte w Waszym powołaniu ukazuje pierwszeństwo miłości Chrystusa w Waszym życiu. W Was Kościół daje świadectwo swojej podstawowej funkcji (…), aby skierować świadomość i doświadczenie całej ludzkości w stronę tajemnicy Chrystusa”.
św. Jan Paweł II
Blisko każdego człowieka
„Wasze życie i Wasza działalność stanowią duży wkład do skarbu całego Kościoła. Jesteście w Kościele i dla Kościoła; żyjecie w samym sercu Kościoła, jak żyła św. Teresa od Dzieciątka Jezus, i jak żyło wiele innych mniszek kontemplacyjnych w historii Kościoła. I Wy też tak żyjecie. Gdy podążacie za Waszym powołaniem w wierności Chrystusowi, który Was powołał, pozostajecie bardzo blisko Waszych rodziców i wspólnot, z których wyszłyście. Gdy żyjecie swoim życiem oddanym całkowicie Jezusowi Chrystusowi, Waszemu Oblubieńcowi oraz wszystkim ludziom, którzy zostali powołani do życia w Nim – dla całej chrześcijańskiej rodziny – możecie naprawdę czuć się bliskimi swoim braciom i siostrom, którzy walczą o zbawienie i pełnię ludzkiej godności. W swoim życiu przez materialne odłączenie i trudną pracę, którą wykonujecie każdego dnia, okazujecie swoją solidarność z całą pracującą wspólnotą, dla której służby jesteście powołane. A przez Wasze modlitwy i owocowanie Waszej duchowej działalności, możecie skutecznie przyczyniać się do rozwiązywania wielkiego problemu sprawiedliwości, pokoju i postępu dla ogromnej rzeszy ludzi. Przez Wasze życie za klauzurą zbliżają się do Chrystusa dzieci, chorzy otrzymują pocieszenie, otrzymują pomoc potrzebujący, jednają się ludzkie serca, a biednym głosi się Ewangelię”.
św. Jan Paweł II
Misja
„Macie do spełnienia naprawdę ważne zadanie życia z wiary w Jezusie Chrystusie. Mówię słowami Św. Piotra: «Wy, choć nie widzieliście, miłujecie Go; wy w Niego teraz, choć nie widzicie, przecież wierzycie, a ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały» (1 P 1, 8). A szczególnie ucieszycie się z tego, że Wasze życie stanie się życiem wielkiej służby Kościołowi. Z Maryją jesteście powołane do rozważania słowa Bożego i do upraszania mocy do duchowego życia tym, którzy wierzą w Chrystusa. Macie więc jasną przyszłość przed sobą. Jesteście na dobrej drodze – drodze całkowitego i radosnego poświęcenia się Jezusowi Chrystusowi i służenia w miłości wszystkim swoim braciom i siostrom na całym świecie”.
św. Jan Paweł II
Nie lękajcie się
„Nawet gdy głęboko się kocha naszą epokę, trzeba jednak przyznać, że myśl nowożytna sprowadza łatwo do subiektywizmu to wszystko, co dotyczy religii, wiary ludzi wierzących i uczucia religijnego. Ta wizja nie oszczędza także i życia monastycznego. Opinia publiczna w tej sprawie, a niestety, niekiedy i niektórzy chrześcijanie zbyt uczuleni na konkretne zaangażowanie, doznają pokusy uznania życia kontemplacyjnego za odwrócenie się od rzeczywistości, jako zajęcie anachroniczne, a nawet i bezużyteczne. Ten brak zrozumienia może Wam sprawiać ból. Ja powiem Wam, jak Chrystus: «Nie lękajcie się, mała trzódko» (por. Łk 12, 22).
Równocześnie ja dopowiadam: odsuwajcie od współczesnego świata tę nieufność przez to, że będziecie jeszcze radykalniej niż kiedykolwiek przeżywać tajemnicę Waszego powołania, które jest na wskroś oryginalne. Jest ono głupotą w oczach świata, ale mądrością w Duchu Świętym! Jest wyłączną miłością Pana i wszystkich Waszych ludzkich braci w Nim. Nie próbujcie nawet, by się usprawiedliwiać! Każda miłość, na ile jest autentyczna, zawiera w samej sobie usprawiedliwienie. Miłować bezinteresownie jest niezbywalnym prawem osoby i wtedy – należałoby to najpierw powiedzieć – kiedy Umiłowanym jest sam Bóg. Naśladując kontemplatyków i mistyków każdego czasu, kontynuujcie dawanie świadectwa – z pokorną siłą – o transcendentnym wymiarze osoby ludzkiej, stworzonej na podobieństwo Boże i wezwanej do zażyłości z Nim”.
św. Jan Paweł II
W miłosnej kontemplacji Boga jest szczęście
„Św. Augustyn pod koniec swoich rozważań, dokonywanych tak mocą swego serca jak i przenikliwej inteligencji, zapewnia nas, że szczęście ludzkie jest tam – w miłosnej kontemplacji Boga! Dlatego właśnie jakość i stopień Waszej miłości do Pana, zarówno w płaszczyźnie osobistej jak i wspólnotowej, jest sprawą ogromnej wagi. Intensywność i promieniowanie Waszego życia «ukrytego w Bogu» powinny skłaniać dzisiejszych mężczyzn i kobiety oraz ludzi młodych szukających sensu życia do stawiania pytań. Czasy, w których żyjemy, potrzebują raczej świadków niż apologetów! Bądźcie, ze swej strony, tymi pokornymi przejrzystymi świadkami”!
św. Jan Paweł II
Owocność życia kontemplacyjnego
„Wasze życie nie tylko może opowiadać o Bogu, ale posiada ono cudowną i tajemniczą moc duchowego owocowania. Dlaczego? Otóż, dlatego ponieważ Wasza ofiara miłości jest włączona przez samego Chrystusa w Jego dzieło powszechnego Odkupienia, podobnie jak fale mają swoją podstawę w głębokości oceanu. Patrząc na Was, myślę o Matce Chrystusowej, myślę o świętych niewiastach z Ewangelii, stojących u stóp krzyża Chrystusowego, uczestniczących w Jego zbawczej śmierci, ale także myślę o nich jako posłanniczkach zwiastujących zmartwychwstanie. Wyście wybrały sposób życia, lub raczej Chrystus wybrał Was, abyście wraz z Nim przeżywały Jego paschalną Tajemnicę w czasie i przestrzeni. Wszystko to, czym jesteście, i co czynicie każdego dnia – to wszystko zostało przejęte, uświęcone i spożytkowane przez Chrystusa dla Odkupienia świata i abyście nie miały żadnej wątpliwości na ten temat, Kościół – w imieniu Chrystusa – wziął pewnego dnia w posiadanie wszystkie Wasze energie życia i miłowania. To była Wasza zakonna profesja. Często ją odnawiajcie! I za przykładem świętych, poświęcajcie się, ofiarujcie siebie zawsze, nie badając nawet w jaki sposób Bóg wykorzysta Waszą współpracę. U podstawy całej działalności znajduje się kres, a więc jakieś ograniczenie, skończoność; ale bezinteresowność Waszej miłości staje się zapoczątkowaniem owocności życia kontemplacyjnego. Nasuwa mi się bardzo nowoczesne porównanie: Wy obejmujecie ramionami świat, trochę podobnie jak technicy atomowi zapalają rakiety kosmiczne: na odległość”.
św. Jan Paweł II
Modlące się serce
„Żeńskie życie kontemplacyjne zawsze wyobrażało w Kościele i dla Kościoła jego modlące się serce. (…) Jeżeli dla każdej osoby konsekrowanej słowa Piotra: «Panie, dobrze, że tu jesteśmy» (Mt 17, 4) nabierają wyjątkowego znaczenia, to jest tak szczególnie w przypadku osób kontemplatywnych, które w głębokiej komunii ze wszystkimi innymi powołaniami życia chrześcijańskiego «są jakby promieniami jedynego światła Chrystusa, jaśniejącego na obliczu Kościoła» i «ze względu na swój specyficzny charyzmat poświęcają w ciągu dnia wiele czasu naśladowaniu Matki Bożej, która rozważała pilnie słowa i czyny swojego Syna (por. Łk 2, 19. 51), oraz Marii z Betanii, która siedząc u stóp Pana, słuchała Jego słowa (por. Łk 10, 39)”. Ich życie «ukryte z Chrystusem w Bogu» (por. Kol 3, 3) staje się w ten sposób obrazem bezwarunkowej miłości Pana. (…) Znajdują się one w samym sercu Kościoła i świata.
Na wzór Dziewiczej Matki kontemplatyk jest osobą skupioną w Bogu. Bóg stanowi dla niego «jedyną konieczność» (por. Łk 1 0, 42), w obliczu której wszystko nabiera innych wymiarów, ponieważ jest widziane nowymi oczyma. (…) Kontemplować oznacza mieć w Jezusie Chrystusie, którego oblicze jest stale zwrócone ku Ojcu (por. J 1, 18), spojrzenie przemienione pod wpływem Ducha Świętego, spojrzenie, w którym rozkwita zachwyt dla Boga i dla Jego cudów”.
papież Franciszek
O powołaniu Karmelitanki Bosej
Apostolska rola Karmelu
„Nasz święty Ojciec Jan od Krzyża pisze, że «odrobina czystej miłości jest bardziej wartościowa przed Bogiem i wobec duszy i więcej przynosi pożytku Kościołowi, niż wszystkie inne dzieła razem wzięte». Z kolei św. Teresa od Dzieciątka Jezus pisała do swojej siostry Celiny: «Czyż apostolat modlitwy nie jest – by tak rzec – wznioślejszy od apostolatu słowa? Naszą misją jako karmelitanek, jest kształtowanie robotników ewangelicznych, zbawiających miliony dusz, których będziemy matkami. (…) Uważam, że nasza cząstka jest bardzo piękna! Czegóż mamy zazdrościć kapłanom?»
Nie da się żyć dla Boga, nie żyjąc jednocześnie dla Kościoła i dla wszystkich ludzi. Od chwili, kiedy Bóg stał się człowiekiem, nie da się już oddzielić tego, co Boże, od tego, co ludzkie. W Jezusie cała ludzkość została zjednoczona z Bogiem. Kochając Jezusa, kochasz zarówno Boga, jak i wszystkich ludzi. (…) Jak Jezus na krzyżu, bierzesz w rozciągnięte ramiona całą ziemię. Gdy Jezus umierał na krzyżu, ofiarował siebie samego Ojcu, ale też ofiarował się za wszystkich ludzi. Z twojego całkowitego oddania się Ojcu bije siła przyciągania – siła, która jak magnes pociąga całą ludzkość do Boga.
Jako karmelitanka robisz wrażenie, że opuściłaś świat. W gruncie rzeczy jednak to pożegnanie ze światem jest radykalnym sposobem stanięcia w samym sercu świata, by wsłuchiwać się w niedolę ludzi, w ich krzyk, który zawsze jest wołaniem o miłość. Tu, w sercu świata, wołasz do Boga razem z całą ludzkością, by prosić Go o miłość. Czynisz z siebie puste i otwarte naczynie: wlewa się do niego bezgraniczna miłość Boża, która potem z ciebie wylewa się na świat. Istotnie, między mieszkańcami klasztorów kontemplacyjnych a chrześcijanami żyjącymi w świecie zachodzi głęboka komunia.
Twoim powołaniem nie jest otwarcie się na świat, lecz otwarcie świata na Boga. O tyle świat będzie otwarty na Boga, o ile ty będziesz doskonale na Niego otwarta. Właśnie dlatego, że żyjesz na uboczu, z dala od świata, masz lepszy ogląd na całość i widzisz ludzkość w jej pełni. I to jest paradoks twojego życia: samotność, o wiele bardziej niż życie wspólne, sprawia, że twoje horyzonty ogarniają cały wszechświat”.
Wilfrid Stinissen OCD
(Ukryci w miłości, Kraków 2013)
To, co najważniejsze
„Proste życie klauzurowe, prowadzone przez karmelitanki z radością i dziękczynieniem, jest eschatologicznym znakiem w Kościele i w świecie. Karmelitanki swoim życiem dają świadectwo o Bogu żywym. Wszyscy chrześcijanie otrzymali zaproszenie do życia jako umiłowane dzieci Boże. Ciebie jednak Bóg powołał do zaangażowania się całą sobą w taki sposób, by twoje życie zewnętrzne było dla braci i sióstr w świecie nieustannym przypominaniem o tym, co najważniejsze. Z życia, którego celem jest wyłącznie bycie dzieckiem Ojca, oblubienicą Syna i posłusznym narzędziem w ręku Ducha Świętego, emanuje wielka siła dla całego Kościoła. Jeśli będziesz żyła powołaniem całym sercem, twoje życie spowite pokornym milczeniem stanie się proroczym znakiem: «Nie zapominajcie o tym, co najważniejsze!». Papież Benedykt XVI mówił: «Klasztor jako duchowa oaza ukazuje współczesnemu światu rzecz najważniejszą, co więcej, decydującą: istnieje ostateczna racja, dla której warto żyć, to znaczy Bóg i Jego niezgłębiona miłość».
Możesz być pewna, że z twojego odsunięcia się od świata Bóg czyni tajemnicze, ukryte źródło nowego życia. (…) Bóg posługuje się twoim życiem – nieskończenie bardziej, niż jesteś w stanie to pojąć – by zbawiać świat”.
Wilfrid Stinissen OCD
(Ukryci w miłości, Kraków 2013)
Jak Maryja
„Ludzkość niczego nie traci z tego powodu, że całkowicie poświęciłaś swoje życie Jezusowi Chrystusowi. Najświętsza Maryja Panna, którą w Karmelu czcisz z miłością jako twoją siostrę i matkę, jest tego konkretnym przykładem. Fakt, że nie znała męża, bynajmniej nie skazał Jej na niepłodność. Jej dziewictwo było w pełni pozytywne, bo było wielkim «Tak» powiedzianym Bogu. Dzięki dziewictwu stała się brzemienna, nie za sprawą człowieka, lecz Ducha Świętego i została matką Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który stał się człowiekiem. W Nim cała ludzkość rodzi się na nowo, a Maryja staje się matką wszystkich ludzi. (…) Sensem życia karmelitanki jest rodzenie dusz dla nieba, bycie matką bez granic.
Już w czasach naszej świętej Matki Teresy Karmel był o tym głęboko przekonany. Kiedy pewien franciszkanin odwiedził klasztor św. Józefa w Awili, w którym Teresa była przeoryszą, opowiadał o tym, ile dusz ginie w Ameryce, gdzie pracował wśród «Indian». Jego wizyta roznieciła w Teresie nowy płomień; zaczęła zachęcać siostry do jeszcze większej gorliwości: «Mam to przekonanie, że cenniejsza w oczach Pana jest jedna dusza, którą byśmy, z Jego łaski i miłosierdzia, naszą pracą i modlitwą Jemu pozyskali, niż wszelkie inne, jakie byśmy mogli oddać Mu usługi».
Najświętsza Maryja Panna jest naszym przykładem i gwiazdą wskazującą drogę. Ojciec Gabriel od św. Marii Magdaleny (1893-1953) pisał: «Nasza Pani pragnie, byśmy byli do Niej podobni nie tylko przez noszenie Jej szkaplerza, ale także sercem i duszą. Jeśli utkwimy wzrok w duszy Maryi, ujrzymy, jak otrzymana przez Nią łaska Boża rozwinęła się w bogate życie duchowe, w skupienie, nieustanną ofiarę składaną Bogu i w zjednoczenie z Nim. Dusza Maryi była sanktuarium, do którego tylko Bóg miał wstęp… Tam królują jedynie miłość i gorący zapał ku chwale Boga i dla zbawienia ludzi… Karmel jest symbolem życia kontemplacyjnego całkowicie poświęconego poszukiwaniu Boga, a Najświętsza Maryja Panna najpełniej ten wzniosły ideał osiągnęła».”
Wilfrid Stinissen OCD
(Ukryci w miłości, Kraków 2013)
W sercu Kościoła
„Św. Teresa od Dzieciątka Jezus pisze: «W sercu Kościoła, mojej Matki, będę Miłością». Któż mógłby wątpić w to, że serce pełni w organizmie ważną funkcję? Nie musisz robić nic szczególnego, by twoje życie było owocne dla Kościoła i dla świata. Wystarczy, jeśli będziesz wierna swojemu życiu ukrytemu za klauzurą, wierna planowi dnia i swoim obowiązkom, wierna pewności, że Bóg zawsze jest blisko ciebie (…).
Oddzielenie od świata i ogołocenie otwierają w tobie przestrzeń dla Boga i czynią cię kanałem, przez który adoracja stworzenia może wznosić się do Pana i przez który także łaska i miłosierdzie Boże mogą spływać na świat.
Zawsze były w Kościele osoby – z łaski Bożej do nich należysz, które czuły się przynaglone, jak kobieta z Ewangelii (por. Mk 14, 3), by zbić alabastrowy flakonik i wylać jego zawartość na głowę Jezusa. Po co to? Nie wypada zadawać takiego pytania. Nikt nie zabroni, by dom Kościoła napełnił się wonią drogiego olejku. Twoje życie jest znakiem tego, co jest ostatecznym celem życia każdego człowieka: wylaniem się przed Panem jak prawdziwy olejek nardowy, bardzo drogi.
Wszystko, co robisz jako karmelitanka, ma swoje reperkusje w świecie. Im doskonalsza będzie twoja wyłączność dla Boga, tym bardziej będziesz otwarta na ludzi. Oto paradoks życia kontemplacyjnego”.
Wilfrid Stinissen OCD
(Ukryci w miłości, Kraków 2013)
Trwać w miłości
„Co robić, by wytrwać w miłości Chrystusa, aby być pustym naczyniem, które daje się napełnić? Istnieją trzy podstawowe zachowania, których możemy się nauczyć od trzech ewangelicznych kobiet.
Pierwszą z nich jest Maria z Betanii. Siedzi u stóp Jezusa i słucha Jego słów. (…) Wybiera, jak powie Jezus, najlepszą cząstkę. (…) Św. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej pisała w swojej słynnej modlitwie:
«O Słowo przedwieczne, Słowo mojego Boga, chcę spędzić moje życie na słuchaniu Ciebie. Chcę być czystym uchem dla Ciebie, abym wszystkiego od Ciebie się uczyła». Być czystym uchem, tego pragniemy składając ślub posłuszeństwa. Posłuszeństwo etymologicznie pochodzi od dawania posłuchu, słuchania. Posłuszeństwo zakonne obejmuje o wiele więcej niż tylko zachowywanie reguły i konstytucji. Polega na ciągłym wsłuchiwaniu się w wewnętrzny głos. «Kto jest z Boga, słów Bożych słucha» (J 8,47).
Druga Maria w Ewangelii uczy nas, jak być pustym naczyniem, które zbiera miłość Chrystusa. To grzesznica, która przychodzi do domu faryzeusza, w którym Jezus zasiada przy stole (Łk 7,37-50). Przybywa z flakonikiem balsamu. Staje z tyłu u stóp Jezusa i płacze. Obmywa Jego nogi łzami, ociera je włosami i namaszcza balsamem. Daje Mu wszystko, co ma: łzy, włosy, balsam i grzechy. Niczego nie zatrzymuje. (…) Tego pragniemy składając ślub ubóstwa – opróżniamy naczynie, aby On mógł je wypełnić. (…) Bóg ma nam do dania tak nieskończenie wiele, ale dopóki trzymamy kurczowo to wszystko, co mamy, to nawet Bóg nie może nas ubogacić. Nie może złożyć swoich darów w zamknięte ręce. Ślubować ubóstwo – to opróżnić swój dom, wyrzucić wszystkie śmieci, przygotować Mu miejsce. To wyzwalające pozbyć się wszelkich bezwartościowych dóbr, wyzwalające dla tego, który je odrzuca, ale i dla tych, którzy są tego świadkami. To inspirujące – to dobrze robi widzieć człowieka poszukującego prawdziwego bogactwa, który nie myli żelaza ze złotem.
Jest i trzecia Maria w Ewangelii, ta, którą nazywamy Dziewicą Maryją. W dialogu z aniołem przy zwiastowaniu słyszymy, jak mówi: «Nie znam męża» (Łk 1,34). Choć rodzi dziecko, które jest Bogiem, choć jest najpłodniejszą ze wszystkich kobiet, stając się matką całej ludzkości, jest i pozostaje dziewicą. Ona, nowa Ewa, nie należy do Józefa, ale do Jezusa (…). Pozostać dziewicą, jak Maryja, nie łączyć się z nikim innym, jak tylko z Nim, pozostawać wolną i dyspozycyjną tylko wobec Niego, to znaczy składać ślub dziewictwa”.
Wilfrid Stinissen OCD
(Drogocenna perła, Poznań 2016)
Egoizm czy miłość
„Odejść od świata, aktywnie nie uczestniczyć już w walce ludzkości o lepszy świat, żyć w samotności, w milczeniu, na modlitwie, może w murach klasztoru – czy można to zrozumieć? Czy taka może być wola Boża? Czy nie jest to szczyt egoizmu – myśleć tylko o własnej duszy, opuścić walczących braci i siostry, aby samotnie kosztować Boga?
Takie pytania są uprawnione. Ważne, aby znalazły odpowiedź, i to nie przede wszystkim dlatego, że ci, którzy żyją w ten sposób, chcą, aby ich ktoś wybronił. To my stawiający sobie takie pytania, musimy się bronić przed samymi sobą. Jeśli uważamy, że odosobnione życie kontemplacyjne jest egoistyczne i skierowane tylko na osiągnięcie świętości swojej małej duszy, to przeoczamy coś istotnego w chrześcijaństwie.
Są dwa fundamentalne słowa w wyznaniu wiary, dwa słowa decydujące. Bez nich wszystko, co uczynił Chrystus, straciłoby sens. Oto one: pro nobis – dla nas. Został ukrzyżowany dla nas. Jezus nigdy nie miał prywatnego istnienia, cokolwiek czynił, nigdy nie czynił tego jako wyizolowana jednostka. Kiedy się modlił, modlił się za innych; gdy dziękował, dziękował za innych; gdy umierał, umierał za innych; a kiedy zmartwychwstał, to też dla innych. W nim modliła się i dziękowała, i umierała, i żyła ludzkość. Nic nie dotyczyło Jego samego, wszystko było dla drugich. Ponieważ tak było z Jezusem, to tak powinno być z każdym, kto chce iść w Jego ślady (…).
Człowiek jest świadom tego, że może uczynić coś dla drugiego, jako wstawiający się zamiast niego. (…) Radykalnie oddać swoje życie Bogu znaczy, że już nie chcę żyć tylko dla siebie, ale dla drugich. Iść za swoim powołaniem znaczy zrezygnować z prywatnego istnienia i stać się narzędziem zbawienia drugich. (…) To nie może być egoizm. To miłość!”
Wilfrid Stinissen OCD
(Drogocenna perła, Poznań 2016)